„Now You See Me” – „Iluzja” – Gościnny tekst Aleksandry Olszewskiej

Tajemne stowarzyszenie Oko zbiera pod swe skrzydła najbardziej utalentowanych iluzjonistów w swym fachu i powierza im tajemniczą misję. O grupie staje się głośno po przedstawieniu, podczas którego dokonują napadu na bank znajdujący się na innym kontynencie, a miliony przelewają na konta ludzi obecnych na widowni. Tropem grupy zaczyna podążać agent FBI przekonany, że za ich działaniem kryje się coś więcej oraz telewizyjny demaskator sztuczek magicznych.

Motyw iluzji magicznej jest znany i wykorzystywany w kinematografii od dawna. Nic dziwnego, rzeczywistość nie jest różowa, życie nie zawsze kolorowe, a magiczne sztuczki pozwalają oderwać się od codziennego życia, stresu, problemów. Nie inaczej jest w filmie Now you see me, choć w tym przypadku iluzja nie tyle służy zabawie, ile uświadomieniu odbiorcy jak bardzo wpływa ona na nasze życie i jak dalece jesteśmy od niej uzależnieni. Ale od początku. Sukces tego filmu to niewątpliwie zasługa kilku czynników.

  • Gra aktorska. Zdarza się, że odpowiednio zagrana rola może uratować film od kompletnej katastrofy. Cóż jednak powiedzieć o sytuacji, gdy aktor odtwarza swoją postać, w taki sposób, jakby nią faktycznie był? W Iluzji mamy do czynienia z tym drugim rozwiązaniem. Aktorzy na potrzeby swoich ról wyuczyli się podstaw sztuki magicznej. Spora w tym zasługa Kwonga, który podczas kręcenia filmu nieustannie służył swoją radą i wiedzą. I tak Jesse Eisenberg, filmowy J. Daniel Atlas nauczył się sztuczek z kartami, Isla Fisher (Henley Reeves) dowiedziała się w jaki sposób utrzymywać długo oddech pod wodą, Woody Harrelson (filmowy Merritt McKinney) przyswoił sobie podstawy hipnozy, zaś Dave Franco (Jack Wilder) wyćwiczył rzucanie kartami do perfekcji, co okazało się bardzo przydatne w scenie walki z granym przez Marka Ruffalo agentem FBI Dylanem Rhodesem. Dzięki temu oglądając film nie mamy żadnego poczucia dysonansu pomiędzy aktorem a jego postacią. Sceny przedstawiające magiczne iluzje wyglądają naturalnie, prawdziwie i przede wszystkim wiarygodnie.
  • A skoro mowa o sztuce magicznej, warto przy tej okazji wspomnieć o samym motywie oszustwa. Retor starożytnej Grecji Gorgiasz mawiał, że dobra sztuka to taka, w której oszukujący jest uczciwszy od nie oszukującego, a oszukany mądrzejszy od nie oszukanego. Albowiem sztuka wprowadza odbiorcę w stan iluzji, a ten, kto dokonuje tego przeniesienia w stan ułudy, jest sprawiedliwszy i bardziej uczciwy od tego, kto tego nie czyni. Podobnie jak odbiorca, który pozwala porwać się słowom czy iluzji magicznej, innymi słowy mówiąc pozwala wprowadzić się w stan złudzenia, jest mądrzejszy od tego, który nie poddaje się temu działaniu. I choć definicja ta tyczyła się utworu literackiego jakim była tragedia, to mimo upływu lat znajduje ona swoje odzwierciedlenie również w filmie, zwłaszcza w postaci, którą gra Morgan Freeman (Thaddeus Bradley). Jego postać to były iluzjonista, który w swoim programie telewizyjnym obnaża mechanizm sztuczek magicznych. To człowiek rozumu i logiki. Demaskuje iluzję magiczną, pokazuje na jakich zasadach ona działa; pokazuje, że nie ma żadnego świata „ponad”, żadnej magii, że w gruncie rzeczy iluzja magiczna jest tworem całkowicie racjonalnym i logicznym od początku do końca. Po jednym z występów Czterech Jeźdźców rusza ich tropem, by pokazać, co właściwie było i jest prawdziwym celem ich działania. Wydawać by się mogło, że byłego iluzjonistę, który zawodowo zajmuje się demaskowaniem iluzji, trudno będzie oszukać, a tymczasem to właśnie Bradley pada ofiarą tricku zastawionego przez grupę. Tak więc zgodnie z definicją ten, który nie poddał się iluzji, padł ofiarą pułapki, zaś Ci, którzy poddali się działaniu iluzji, wyszli z tego starcia wygrani.
  • Mając motyw oszustwa możemy sięgnąć po kontekst. Dwie sztuczki magiczne przedstawione w filmie mają swój pierwowzór w rzeczywistości. Chodzi oczywiście o Davida Copperfielda i jego koncepcję znikania i pojawiania się w innym miejscu oraz oswobodzenie się z kajdan przy pełnym zanurzeniu Houdiniego. Obie te sztuczki należą dzisiaj do kanonu sztuki magicznej. Przekształcone i użyte w filmie zyskują większy rozmach i napięcie z jakim się je ogląda.
  • Oglądając sztuki magiczne na srebrnym ekranie warto pamiętać, że magiczne iluzje to nie tylko spryt czy pewnego rodzaju zręczność, ale w dużej mierze technika XX i XXI wieku. Nie można zapominać, że za większością sztuczek magicznych stoją nowinki technologiczne, które umożliwiają, a w pewnych przypadkach, pogłębiają działanie iluzji. Nawet film, który jako sztuka, sam w sobie jest przedstawieniem pewnej iluzji, wykorzystuje zdobycze technologiczne, by pokazać coś, czego nie ma. De facto w Iluzji mamy do czynienia z podwójna iluzją. Po pierwsze iluzją sztuki filmowej, która przedstawia świat, którego nie ma. A po drugie z iluzją magiczną, która nadbudowuje się nad tym światem dając nam iluzję iluzji. Puszczone w ten sposób oko do widza uświadamia, że wszystko, co rozgrywa się na naszych oczach, to tylko gra.

            Iluzja to dobre kino akcji. Co je wyróżnia spośród innych komercyjnych filmów to przede wszystkim zgodne połączenie fabuły, gry aktorskiej i zdjęć. W efekcie otrzymujemy film, który przez całe 115 minut trzyma w napięciu. Dobre kino akcji to nie wszystko w przypadku tego filmu. Iluzja pokazuje jak niewiele wiemy o rzeczywistości i jak niewiele chcemy o niej wiedzieć. Pokazuje, że ludzie oraz rzeczy nie są takie, jakie widzimy je na co dzień. Przesłanie jakie nasuwa się po obejrzeniu tego filmu potwierdza słynną już dewizę Fryderyka Nietzschego, że iluzja potrzebna jest człowiekowi do życia. Służy za środek do kształtowania rzeczywistości. Sztuka filmowa, która z zasady opiera się na tworzeniu iluzji, jest czymś co w jakimś stopniu taką ludzką potrzebę zaspokaja. „Iluzja” wykorzystuje ten motyw, ale idzie o krok dalej. Pokazuje, że magia, tudzież tytułowa iluzja pozwalają widzieć rzeczywistość nie taką jaka ona jest, ale taką, jaką chcielibyśmy, aby była.